W odcinku 9. Rubin grozi Sokołowowi, który jest Rosjaninem i prawnikiem, że go wykończy, puści z torbami itp., jeśli ten nie złoży fałszywych zeznań przed sądem. Ale w jaki sposób miałby to zrobić, skoro jest Polakiem i nie pracuje w administracji carskiej? Przecież Sokołow, jak już napisałam, jest Rosjaninem i prawnikiem i chociażby z tego powodu ma na Rubinem przewagę.
Czy to, co nam zaprezentowali scenarzyści, jest w ogóle realistyczne?
PS.: W 9. odcinku rozwaliła mnie jeszcze polska chłopka mówiąca przed sądem płynnie po rosyjsku.
Moje wątpliwości wzbudziła groźba Rubina w stosunku do żony "Żaden sąd nie przyzna ci dziecka" - jakby jakiś sąd w ogóle robił z tego zagadnienie. Dzieci należały do ojca.
Dokładnie. Poza tym ten serial jest kolejną produkcją, w której scenarzyści przekładają mentalność XXI wieku na XIX wiek. Zawsze mnie to, czy to w filmach, czy w powieściach drażni. Na przykład Rubin na standardy XIX-wieczne byłby dobrą głową rodziny, bo utrzymuje jej byt na wysokim poziomie, kocha swoje dzieci, a nawet toleruje swojego syna geja i nie bije żony (to, że ją wysłał do domu wariatów po odkryciu jej niewierności było w XIX wieku częstą praktyką). A Helcia byłaby dobrą matką, bo też kocha swoje dzieci i dba o ich dobro. To, że zarówno Rubin, jak i Helcia na dzisiejsze standardy źle traktują służbę, w XIX wieku nikogo by nie dziwiło.