Recenzja filmu

Kłopoty z blondynką (2008)
Yann Samuell
Jesse Bradford
Elisha Cuthbert

I po co takie kłopoty?

Aby film bazujący na tanich, kiczowatych chwytach, nazywanych romantycznymi, osiągnął sukces wśród ludzi łaknących łzawej rozrywki, musi bazować na silnych, mocnych i realistycznych
Aby film bazujący na tanich, kiczowatych chwytach, nazywanych romantycznymi, osiągnął sukces wśród ludzi łaknących łzawej rozrywki, musi bazować na silnych, mocnych i realistycznych emocjonalnie kreacjach głównych bohaterów. Zatrudnienie aktorów o ładnych twarzach, lecz miernych zdolnościach z góry skazuje takie przedsięwzięcie na niepowodzenie (finansowe, bo o artystycznych aspektach nie może być tutaj mowy). Najprawdopodobniej nie miał jednak takiej świadomości Yann Samuell, gdy przystępował do ekranizacji powieści Ho-sik Kima pod tytułem "Kłopoty z blondynką". W głównej roli męskiej obsadził Jesse Bradforda, faceta o pięknej, reklamowej twarzyczce, którego głębokie  wzruszenie wyraża się w grymasie twarzy z łezkami podchodzącymi do oczu - tak jak u pięcioletniego dziecka, który ma żal do rodziców, że nie pozwalają mu siedzieć w nocy przed telewizorem. Odtwórczyni głównej roli żeńskiej natomiast - Elisha Cuthbert, blondynka o wyzywającym wyglądzie zdecydowanie bardziej sprawdza się w rolach uwydatniających jej fizyczność (choćby rola byłej gwiazdy porno w "Dziewczynie z sąsiedztwa") niż w filmach akcentujących silne przeżycia emocjonalne bohaterki. Z tych postaci powstała para, kolokwialnie pisząc, bez ładu i składu. Dlaczego jedno spędza czas z drugim? Dla mnie jest to całkowicie niezrozumiałe. Szalona dziewczyna zainteresowała się nudnawym przystojniaczkiem, ten natomiast nie chce zerwać znajomości z pomyloną, wcale nieucharakteryzowaną na kobietę o obezwładniającej urodzie, idiotką, skutecznie rujnującą jego aspiracje uczelniane i zawodowe. Wspólne spędzanie ze sobą czasu przez te osoby wydaje się nieznośną, sztuczną farsą, a gdy jeszcze mamy do tego wtrącony idiotyczny wątek sensacyjny w wesołym miasteczku, to celowość tej produkcji traci jakikolwiek sens. Oczywiście film musiał podkreślać też cechę Ameryki jako kraju pięknych, szczupłych ludzi. Kolega Charliego - Leo (kolejna mizerna postać) na pytanie, czy jest kobieta, która go nie pociąga seksualnie, milcząco przeczy. Nie było w tym dla mnie nic dziwnego, gdy w tej samej chwili mogłem sobie przejrzeć panoramę urody Amerykanek, zaprezentowaną zapewne na przykładzie losowo wybranych dziewczyn. Odchodząc od tonu ironicznego, podsumuje moje wrażenia z przypadkowego seansu tego słabego filmu. Nie wnikam już, czy bylejakość tej produkcji wynika również z kiepskiego materiału książkowego, czy też marnego scenariusza i reżyserii. Podkreślam za to raz jeszcze, że oparcie tej historii na strasznie ckliwych zwierzeniach i dialogach (zwłaszcza ostatnie pół godziny) ratowałoby się jedynie charyzmą aktorów. Tak się nie stało. Powstał mdły utwór, opierający się na niezrozumiałych wyborach i decyzjach bohaterów, który, mimo wszystko, znalazł swoich zwolenników. Nie krytykuję ich gustu, lecz szczerze poleciłbym im "Pokutę" - film o mocnym wydźwięku melodramatycznym, w którym kreacje aktorskie dwójki głównych bohaterów znajdują się na przeciwnym biegunie do tych z filmu "Kłopoty z blondynką".
1 10
Moja ocena:
4
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones